Witold Jurasz Witold Jurasz
2698
BLOG

No i jakoś z tą Rosją będziemy musieli żyć

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 23

Odkryłem, że żyję w luksusie. Luksus to bowiem możliwość posiadania dobra rzadkiego. Tradycyjnie - materialnego. W sensie materialnym nie żyję w luksusie, ale na dobrym poziomie. Luksus w dzisiejszych czasach to nie tylko jednak ilość pieniędzy, ale przede wszystkim wolny czas.

Gdy czytam teksty nt. Rosji, które są ostatnio publikowane przez niedawnych jeszcze piewców zbliżenia z Rosją, którzy swą spejalnością uczynili nazywanie wszystkich krytycznych wobec ich naiwnego i pozbawionego jakichkolwiek przesłanek optymizmu w stosunku do Rosji, rusofobami odczuwam więc luksus. Luksus, który jest moim udziałem polega na tym, że mam właśnie dużo wolnego czasu. Nie muszę siedzieć wieczorami i pisać jaka to Rosja jest zła. Jest jeszcze jeden rodzaj luksusu, który jest, proszę mi wierzyć, zupełnie darmowy. To luksus posiadania własnego zdania. I dlatego dzisiejszy tekst nie będzie o tym, że Rosja jest neoimperialna, ale o tym, że są Rosjanie, na których nie wypada się obrażać. I o tym, że jakoś z tą Rosją będziemy musieli żyć.

Teksty krytyczne o Rosji i o naszej polityce wobec Rosji pisałem zanim wypadało je pisać - polecam trzy:
http://mojeszyfrogramy.salon24.pl/542292,o-fikcji-pojednania-z-rosja
http://mojeszyfrogramy.salon24.pl/559544,o-tym-ze-lepszy-pulkownik-z-kgb-od-majora-tez-z-kgb
http://mojeszyfrogramy.salon24.pl/556223,o-tym-kto-pisal-deklaracje-sikorski-lawrow

W te dni, gdy słyszę zewsząd głosy potępienia dla Rosji, które często podzielam, ale w których wyczuwam fałszywą nutę (bo nie wierzę z zasady w nagłe nawrócenia) to już więcej szacunku mam dla Magdaleny Środy, która w Gazecie Wyborczej pisze o "nakręcaniu atmosfery strachu, gotowości do walki, bohaterstwa i przyzwolenia dla potwornych, bezsensownych wydatków na zbrojenia". M. Środa chociaż jest konsekwentna i konsekwentnie pisze rzeczy głupie (proszę P.T. Czytelników o wybaczenie ale "nie ma w słowniku ludzi kulturalnych" innego słowa niż "głupie" na określenie, w obecnych realiach, wydatków na zbrojenia jako "bezsensownych"). Oddajmy jednak p. Środzie jedno - napisać coś tak niemądrego w tych dniach to też jakaś forma odwagi cywilnej. Lepsze to i chyba uczciwsze niż nagła zmiana niektórych, którzy nagle wszędzie gotowi są zwalczać wszystko, co rosyjskie.

Gdy np słyszę wezwania do bojkotu rosyjskiej sztuki (w tym koncertów które nie są koncertami Chóru Armii Rosyjskiej czy też spektakli, które nie są spektaklami Centralnego Akademickiego Teatru Armii Czerwonej) to mam wrażenie, że za tą nadgorliwością kryją się mali ludzie. Tak mali i mało mądrzy, że nie rozumiejący, że oto w Moskwie powstał, obok listu otwartego artystów popierających działania władz, również list otwarty artystów przeciw tym działaniom protestujących (a podpisani są tam np. moja ulubiona piosenkarka rockowa - Zemfira czy też Siergiej Garmasz znany z roli w "Katyniu" A. Wajdy, gdzie gra oficera Armii Czerwonej ratującego żonę polskiego oficera - w pewnien sposób Garmasz nie tylko nie zdradził siebie, ale i roli, którą tak wspaniale zagrał). Rosyjska inteligencja, która nie żyje postimperialnymi miazmatami na pewno nie jest liczna i na pewno nie wpływa dziś na rosyjską politykę, ale za sam fakt, że zdołała przetrwać zasługuje na szacunek. I nie wypada nam o niej zapominać.

Małość współczesnych "twardzieli" wyraża się tym, że bez żadnego zająknięcia, bez jakiegokolwiek uderzenia się we własne piersi, przeszli z jednej do drugiej melodii i nadal w mediach odgrywają rolę ekspertów. I tak jak się mylili wcześniej, tak i mylić się będa teraz. Ani bowiem kilka lat temu Rosja nie byla skłonna do porozumienia z Zachodem, ani też nie chce dziś pełnego z nim konfliktu (co implikuje, że gdyby spokała się z odpowiednio silną reakcją Zachodu mogłaby ws. Ukrainy zacząć zachowywać się racjonalnie).

Małość neofitów wyraża się w jeszcze jednym - nie przejdzie im przez gardło stwierdzenie, że może inni (politycy, dziennikarze, eksperci) mieli rację. Nie zwrócą honoru nawet tym już nieżyjącym.

Najgorsze jest jednak co innego. W swej małości i poczuciu, że w stosunku do Rosji wypada być wyłącznie twardym i pryncypialnym już teraz przegapiają to, że w tle rozgrywki o Ukrainę toczy się druga - dużo ważniejsza - z Rosją o nowy kształt kontynentu "po Majdanie". Tajemnicą poliszynela jest to, już teraz toczą się zakulisowe rozmowy o tym jak się z Rosją ułożyć.

Nie chciałbym, aby Ukraina zostala "sprzedana", ale jeszcze bardziej nie chciałbym aby ją sprzedano nie wysłuchawszy naszego głosu. Nie chcialbym aby Polska była w "Monachium", ale jeszcze bardziej nie chciałbym aby ustaleniami z tegoż "Monachium" została zaskoczona. To jednak jest możliwe, bo kto poważny konsultowałby się z państwem, gdzie moralne oburzenie jest kategorią polityczną. Kto poważny zechciałby pytać nas o zdanie, skoro my twierdzimy, że jesteśmy ekspertami od wschodu, ale nie znamy na tymże wschodzie nieomal nikogo (jak w Rosji) lub zupełnie nikogo (jak na Białorusi) z władz. Po co pytać o zdanie państwa, którego czołowi eksperci od wschodu potrafią godzinami mówić o tym, jak powinny być urządzone państwa na wschodzie, ale nie wiedzą jak są w istocie urządzone. Wreszcie - po co pytać o oceny tych, którzy słysząc o tym jak nasi zachodni partnerzy porozumiewaja się na wschodzie kwitują to pogardliwym uśmieszkiem i publicznie (co gorsza) wyrażaną oceną, że oto się nasi partnerzy "sprzedają". A może by też, choć raz w historii, mieć coś za coś?

Rosja była i będzie naszym sąsiadem. I jakoś będziemy musieli z nią żyć. Od lat mam wrażenie, że problemem w nasych relacjach nie jest wbrew pozorom historia, ani relacje międzyludzkie, ale niepewność po naszej stronie i nadzieja po rosyjskiej stronie, że może nasze zakotwiczenie na Zachodzie nie jest wbrew pozorom stałe. Tym, co mogłoby jako jedyne chyba postawic kropkę nad "i" byłoby rozmieszczenie w Polsce armii amerykańskiej. Uważam, że w tej chwili mamy unikalną możliwość przekonania USA, że to byłoby dobre - przy czym nie dla nas (co to obchodzi Waszyngtom, że nas by coś ucieszyło), ale dla stabilności w regionie i w Europie jako takiej.

Napisałem już jakiś czas temu, że nie widzę innej opcji, jak powrót Ukrainy do strefy buforowej. Napisałem to zanim Rosja dokonała faktycznego zajęcia Krymu. Zakładając, że Rosja nie dokona inwazji na wschodnią Ukrainę wypada się zastanowić czy powrót do status quo ante nie mógłby wyglądać tak, że oto Ukraina wraca do strefy buforowej, Krym pozostaje w rękach Rosji, za to my i państwa bałtyckie zyskujemy stałą dyslokację sił zbrojnych USA na naszym terytorium (wykraczjącą oczywiście ponad 12 F-16)? W ten sposób moglibyśmy dzięki rosyjskiej operacji na Krymie tak naprawdę wygrać. Nie wierzę w wycofanie się Rosji z Krymu - a skoro tak to znaczy, że Moskwa podbiła stawkę. Tym samym dała Zachodowi prawo do reakcji. Ew. inwazja Rosji na wschodnią Ukrainę (co wydaje się niestety coraz bardziej realne) jedynie zwiększyłaby nasze szanse negocjacyjne w dialogu z USA.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka