Witold Jurasz Witold Jurasz
1404
BLOG

O głupocie

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 35

 

Od dawna uderza mnie, że w tekstach naszych rodzimych "Russland - Versteher" nie mogę odnaleźć żadnych argumentów, które nakazywałby prowadzić postulowaną przez nich politykę. Dla tych, wedle których wszyscy Ukraińcy to banderowcy sam ten fakt ma być powodem prorosyjskiego zwrotu. Dla tych, których nazywam "komuno - endecją" z kolei argumentem jest to, że Rosja jest duża i groźna i już dlatego nie należy prowadzić polityki, która jest sprzeczna z interesami Rosji. Nie słyszę nigdy o korzyściach, które Polska odniosłaby w wyniku zmiany swej polityki. Jedynym w zasadzie argumentem jest to, że Polska miałaby - gdyby rzecz jasna siedziała cicho - nie mieć kłopotów ze sprzedażą jabłek i buraków. Łączy bowiem wielu naszych "Russland - Versteher" to, że robią interesy na wschodzie. Skądinąd różni naszych rodzimych "pseudo - realistów" od ich niemieckich odpowiedników to, że o ile niemiecki biznes gra w Rosji o miliardy to nasz już tylko o miliony (a czasem - jak w wypadku pewnego lobbysty udającego eksperta - tylko o prowizje). Niemiecki biznes gra w interesie Niemiec przeciw interesom Zachodu. Nasi geszefciarze - wbrew interesom własnego kraju (i przy okazji wbrew interesom Zachodu). Z tego skądinąd powodu irytuje mnie nazywanie polityki postulowanej przez naszych "Russland - Versteher", "realistyczną", gdyż z realizmem, który jest szkołą myślenia o relacjach międzynarodowych to, czego się domagają nie ma nic wspólnego.

Jako, że nasi rodzimi "cisi" (Janusz Szpotański wiecznie aktualny) wielbiciele Rosji nie są w stanie sformułować żadnego programu pozytywnego postanowiłem sam zastanowić się nad tym, czy Polska mogłaby odnieść jakieś korzyści ze zmiany kursu, tak jak to uczyniły Węgry pod rządami Viktora Orbana. W ostatnich kilku tygodniach rozmawiałem na ten temat z kilkoma ekspertami i nie tylko nie znaleźliśmy takich argumentów, ale co więcej stwierdziliśmy, że sama Moskwa też nigdy nie sformułowała żadnego programu pozytywnego wobec Polski. W ciągu ostatnich 25 lat ani jedna próba zbliżenia z Rosją nie została przez Kreml w żaden sposób doceniona. Nasze interesy są zasadniczo sprzeczne i chyba po prostu realizm nakazywał Moskwie nigdy nie próbować nawet formułować programu, w ramach którego np. cena gazu dla Polski spadłaby w jakiś zasadniczy sposób. Kreml musiałby bowiem wprost przyznać, że warunkiem obniżenia ceny gazu byłoby prowadzenie przez Warszawę takiej polityki, która byłaby niezgodna z interesami bezpieczeństwa Polski. Kreml, jak sądzę, woli chyba sabotować polską politykę zagraniczną, niż ją zmieniać.

Stan na dzień dzisiejszy nie jest jednak stanem na wieczne czasy.  Nie widzę dzisiaj żadnych przesłanek dla zmiany naszej polityki, ale nie ośmieliłbym się zarazem czynić prognozy czy za kilka czy kilkanaście lat, gdy kontekst ukraiński być może nie będzie już dominujący, nie pojawią się przesłanki na rzecz zbliżenia z Rosją. Grunt zatem, aby Polska prowadząc asertywną i – gdy trzeba również zdecydowaną - politykę wobec Moskwy nie paliła mostów. Tymczasem oto natrafiam na opublikowany na znanym portalu tekst p. Macieja Pawlickiego w którym stwierdza on, pisząc o państwie, które nigdy nie straciło swej państwowości i jest potęgą nuklearną, że jest "pomyłką historii i państwem tymczasowym". Dalej autor stwierdza, że "Tak zdeprawowane potwory samooczyszczająca się międzynarodowa społeczność wypluwa, jak wypluła niemiecki narodowy socjalizm. Ale Rosja jak dotąd wypluwana nie jest, utkwiła światu kością w gardle i obrasta paskudnymi wirusami, zarażając nimi cały organizm". Nie cytowałbym tych idiotyzmów, gdyby nie jedno. Przeciwieństwem podyktowanego indywidualnymi korzyściami rozumienia Rosji, które czasem przeradza się w zaprzaństwo nie jest nienawiść i pogarda wobec Rosji. Kto tego nie rozumie lepiej by o polityce zagranicznej nie pisał. Polska - jeśli ma być państwem traktowanym poważnie - nie może rzucać się od skrajności w skrajność. Zapewne we współczesnym świecie wolno mówić wszystko, ale gdy się mówi rzeczy niemądre to nie należy się potem dziwić, że gdy przychodzi do rozmów nt. Ukrainy, Polska w nich nie uczestniczy. Można, jak z pewnością uczyniłby to p. Pawlicki oskarżać R. Sikorskiego o błędy, które spowodowały, że nie ma nas przy stole negocjacyjnym, ale „gęba” rusofobów jest tym, co również nam szkodzi.  W dyplomacji słowa żyją bowiem dłużej niż na portalach internetowych.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka