Witold Jurasz Witold Jurasz
3946
BLOG

O Ukrainie czyli o zasadach gry w pokera z Rosją

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 29

Krótki komentarz do wydarzeń na Ukrainie. Dla jasności wywodu pozwolę sobie go napisać w punktach.

1. Było oczywiste, że Rosja nie "odpuści sobie" Ukrainy. Zwolennicy, sponsorzy i entuzjaści Majdanu, jeśli nie założyli, że Rosja nie zareaguje na jego zwycięstwo popełnili poważny błąd.

2. Można było założyć, że mając wiele róznych scenariuszy w zanadrzu, Kreml ma również i taki, w którym idzie na "pełzającą interwencję" zbrojną.

3. Scenariusz realizowany przez Moskwę jest jednak tak radyklany i ma tyle skutków ubocznych, że wypada się cieszyć (choć to nieco perwersyjne), że Rosja postanowiła zagrać aż tak niemądrze - może bowiem co prawda wygrać bitwę o Ukrainę, ale wojnę o dusze Ukraińców właśnie przegrała.

4. Niestety marne to pocieszenie, bo nie możemy sobie pozwolić na przegraną na Ukrainie.

5. W odniesieniu do Kijowa możliwe są trzy scenariusze: możemy wygrać, przegrać, albo zremisować (z Rosją). W mojej ocenie tak naprawdę jednak wybór mamy pomiędzy jedynie przegraną, a remisem.

6. Miło byłoby wygrać, ale w tym celu trzeba byłoby być silniejszym , bardziej bezwzględnym i bardziej zdeterminowanym niż Moskwa. Trzeba byłoby też być gotowym nawet na rozlew krwi.

7. Nie sądzę, by Zachód spełniał jakikolwiek z warunków wymienionych w pkt 6. Co gorsza podejrzewam, że milczenie Rosji w ostatnich dniach nie wynikało z zaskoczenia sytuacją, a było potrzebne jej do poufnych konsultacji nt. Ukrainy z kluczowymi graczami w świecie zachodnim. Dodam, że nas nie ma wśród nich nie ma.

8. Jeśli reakcja kluczowych graczy w świecie zachodnim będzie nijaka i słaba oznaczać to będzie, że w istocie jest ciche przyzwolenie na rosyjska kontrofensywę. Pierwsze oznaki wskazują, że tak niestety jest.

9. W związku z powyższym na Ukrainie możemy już tylko przegrać albo zremisować.

10. Nieodpowiedzialnością było wspieranie Majdanu bez równoczesnego zadbania o to, by Zachód miał z góry przygotowaną odpowiedź na rosyjską reakcję na Majdan. W razie porażki bowiem może się okazać, że przyjdzie nam tęsknić za Janukowyczem. Niestety już drugi raz - po raz pierwszy po Pomarańczowej Rewolucji - nie przewidzieliśmy kontrrewolucji.

11. Aby przegrać wystarczy nic nie robić.

12. Aby z Rosją zremisować trzeba umieć grać w pokera. W pokerze jeśli na stole leży określona suma pieniędzy można sprawdzać albo podbijać. Czy chcemy podbić i czy możemy - nie wiem. Ale wiem, że nawet po to, aby sprawdzić trzeba mieć na stole identyczną kwotę. Innymi słowy konieczna jest odpowiedź na eskalację napięcia ze strony Rosji. Konieczna jest taktyczna (lub - ale tutaj wątpię w realnośc takiego zamierzenia - strategiczna) eskalacja napięcia.

13. Walutą Zachodu mogą być:

a.gra giełdowa przeciw rublowi i doprowadzenie do załamania kursu rosyjskiej waluty

b. rozpoczęcie prac nad silnymi sankcjami przeciw Rosji (blokada kont kluczowych oligarchów, z których część to "słupy" występujące w imieniu elity władzy

c. zakaz wjazdu dla wysokich rangą urzędników i oligarchów; embargo - wzorowane na tym zastosowanym wobec Syrii - na sprzedać dóbr luksusowych do Rosji, co uderzy w elitę, stanowiącą zaplecze W. Putina (jak żyć bez nowego Bentleya)

d. działania mające na celu zbicie ceny ropy naftowej (niestety tu się mogą zemścić gorsze niż dotąd stosunki USA z Arabią Saudyjską)

e. zawieszenie sankcji wobec Białorusi czyli danie sygnału Rosji, że zaczynamy grać na jej podwórku i że gotowi jesteśmy przeciw niej układac się z każdym niezależnie od tego czy jest demokratą czy nie (skądinąd to, że A. Łukaszenka ma zakaz wjazdu do UE, a W. Putin - oczywiście nie - zawsze wydawało mi się przedziwne; po tym gdy W. Putin dokonał zbrojnej interwencji w innym, suwerennym kraju Europy - stało się czystą perwersją)

14. Obawiam się, że Zachód nie pójdzie na żaden z wariantów wymienionych w pkt 13. Być może jednak uda się przekonać naszych sojuszników, że to tyle, co wyrównanie kwoty na stole. Inna sprawa, że sądzę, że zacząć trzeba od podbicia - na sprawdzanie jest chyba za wcześnie.

15. Remis na Ukrainie wyobrażam sobie jako powrót do sytuacji, w której Kijów znajdzie się na powrót w pasie ziemi niczyjej.

16. Emocje podpowiadają mi, że remis to tak mało. Nie chcę remisu. Chcę byśmy w końcu wygrali. Chciałbym aby rosyjski neoimperializm doznał historycznej porażki. Ale jeśli historia miałby się powtórzyć i znów mielibyśmy na końcu, jak Marszałek Piłsudski w 1921 r., powiedzieć Ukraińcom: "Ja was przepraszam, panowie. Ja was bardzo przepraszam, tak nie miało być" to już wolę finlandyzajcję Ukrainy.

17. W Polsce zadałbym pytanie tym, którym się wydawało, że Partnerstwo Wschodnie to swoisty kompromis z Rosją i że Moskwa zaakceptuje takie "miękkie metody" czy mieli rację czy nie. Kremla bowiem najwyraźniej PW wcale nie uspokoiło, a Zachód za to skutecznie uśpiło.

18. Chciałbym też uslyszeć tych, którzy przekonywali nas, że oto z Rosją da się rozmawiać, że trzeba prowadzić "dialog inteligencji", że trzeba się "otworzyć na Rosję" i że to nasza wina, że mamy złe relacje z Moskwą. Jakoś w ostatnich dniach nie słyszę tych wybitnych ekspertów.

19. Zapewne po Ukrainie przyjdzie czas na Estonię i Łotwę, która na granicy z Rosją mają sporą mniejszość rosyjską. Lojalność tej mniejszości nie jest niestety pewna, co wykazały zamieszki w Tallinie po sprawie "Brązowego Żołnierza". Rosja - nawet jesli jej kontrofensywa na Ukrainie się powiedzie - zechce się na Zachodzie odegrać. Bo tak już ma, że lubi się na Zachodzie odgrywać. Czas więc chyba zastapić "plany ewentualnościowe" dyslokacją sił NATO w Estonii i na Łotwie.

20. Jeśli Rosja - jakimś cudem - potyczkę na Ukrainie przegra to Estonia i Łotwa tym bardziej będą zagrożone. Bo Rosja tak już ma, że jak przegrywa to tym bardziej lubi się na Zachodzie odgrywać.

21. Tym, którzy po lekturze mojego tekstu zechcą zarzucać mi wszystkie możliwe grzechy, wyjaśniam, że jestem polskim, a nie ukraińskim patriotą. Przyszłość Ukrainy interesuje mnie tylko o tyle, o ile jest ważna dla mojej Ojczyzny. W interesie zaś Polski jest jedno. Nie to, by Ukraina szła na Zachód (choć to oczywiście plan maksimum), ale to, by oddzielała nas skutecznie od Rosji. Nigdy nie interesowała mnie demokracja na Ukrainie. Uważałem, że obsesyjnie o nią walcząc pomyliliśmy cel (niezależność Ukrainy) z metodą (którą miała stać się, ale nie stała się, demokracja). Co więcej wydaje mi się, że od Rosji prędzej - gdyby chciał (niestety nie chce) - mógłby oderwać się A. Łukaszenka niż jakikolwiek ukraiński przywódca. I nawet nie o oczywistą różnicę pomiędzy (podzieloną na Zachód i Wschód) Ukrainą a Białorusią mi chodzi. A. Łukaszenka mógłby po prostu przeciwników oderwania skutecznie spacyfikować. Demokracja nie oznacza bowiem wcale marszu na Zachód. W Algierii oznaczała zwycięstwo islamistów, a potem wojnę domową. Na wschodzie - w jej skorumpowanym wydaniu (a innego tam nie ma) demokracja stała się wygodnym narzędziem w rękach Rosji. Majdan jest - owszem - próbą stworzenia innej, prawdziwej - demokracji. Oby tylko przeżył rosyjską reakcję. Obyśmy my nie musieli żyć ze świadomością, że nie mieliśmy mu - gdy nastała godzina próby - niczego, poza słowami, do zaoferowania.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka