Witold Jurasz Witold Jurasz
2068
BLOG

Krym czyli Naddniestrze

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 37

W swoich wpisach dawałem wyraz przekonaniu, że nie zakładam, iż Rosja, dysponując nadal szeregiem różnych scenariuszy, pójdzie na próbę podziału Ukrainy. Pisałem w swoich tekstach, że jest to jedna z możliwości, ale skorzystanie z niej wydawało mi się zbyt ryzykowane, by Moskwa zechciała pójść na tak ryzykowny krok. Podobne oceny wyrażała zresztą znakomita większość innych komentatorów - również tych, z którymi się nie zgadzam. Tymczasem jednak Rosja dokonuje de facto pełzającej interwencji zbrojnej na Krymie. Być może więc Kreml jednak postanowił zagrać va banque. Jeśli jednak tak jest to nie nadal nie sądzę, żeby chodziło mu dokonanie secesji Krymu pod lufami karabinów. Secesja bowiem oznaczałaby, że po zawierusze nastąpiłaby normalizacja.

Obawiam się, że Moskwa, eskalując napięcie w taki sposób jak to czyni w ostatnich godzinach, chce czegoś znacznie gorszego. Chce mianowicie by Krym stał się nowym Naddniestrzem i tak jak kwestia Naddniestrza przez lata politycznie niszczyła Mołdawię od wewnątrz, tak Krym ma przez lata wyniszczać Ukrainę. Krym ma być kolejnym "zamrożonym konfliktem", a Kijów ma sie dusić od emocji i od oskarżeń o to, kto jest winny utraty Krymu. Kijów ma być politycznie niezdolny do jakiegokolwiek ruchu w kierunku Zachodu. Krym ma być platformą wyborczą ugrupowań, które jawnie odwoływać mają się do kultu S. Bandery i które mają szybko uczynić Ukrainę niezdolną do integracji z Zachodem.

Mołdawia zaczęła wychodzić na prostą, gdy kwestia Naddniestrza zeszła niejako na drugi plan, gdy elity w Kiszyniowie de facto uznały, że nie dadzą się dłużej szachować Moskwie. Mołdawii zajęło to 25 lat.

Po to, aby Krym stał się Naddniestrzem potrzebna jest na początek wojna domowa i dużo zabitych - im więcej tym lepiej.
Wojny z Rosją Ukraina nie wygra.
Na Moskwę nie mamy wpływu.
Zachód będzie apelował i się oburzał, może nawet zdecyduje się na kilka konkretów, ale jeśli W. Putin podjął decyzję o próbie wywołania wojny domowej na Ukrainie nic go nie zatrzyma. Ani wyrzucenie z G8, ani bojkot dyplomatyczny (którego i tak nie będzie).

Najważniejsze więc, by Kijów nie dał się więc sprowokować i by kontrolował on sotnie Majdanu, radykałów, którzy w imię jedności Ukrainy (albo z racji bycia agentami Kremla) mogą zechcieć iść na wojnę. Po to, aby Kijów był w stanie zapanować nad radykałami potrzebne może być wprowadzenie tam stanu wyjątkowego i twardych rządów. Uważam, że powinniśmy wyraźnie zaznaczyć, że poprzemy i taką opcję. Nigdy nie uważałem, że demokracja winna być naszym celem na Ukrainie. Byłem zdania, że, jak to już kiedyś napisałem, "lepsza już ukraińska dyktatura niż moskiewska quasi - demokracja w Kijowie". Może się okazać, że byłem zbyt mało pesymistyczny.

Na koniec jednak uwaga - napisałem kilka dni temu tekst, w którym odniosłem się do tego, czy możliwe jest, że Rosja, grając na rozpad Ukrainy, zawczasu się z kimś na Zachodzie porozumiała. Dziś do tego tekstu dodałbym glosę - czy możliwe jest, że działający przecież racjonalnie W. Putin, idąc na tak daleko posuniętą konfrontację, nie wybadał zawczasu reakcji Zachodu i nie zadbał o to, by ta była tylko pozornie twarda.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka